wtorek, 26 marca 2013

Prolog

Witam na kolejnym blogu.
Ten będzie się różnić tym że nie pisze sama (uwaga nie będzie ocenzurowany pisze z zboczeńcem XD) razem ze mną jest The Sloth. Powiedzmy szczerze... pozwą mnie za tego bloga bo jest na moim koncie.
( Tu macie link do jego bloga "Pół litra księdza Wojtka!?" pośmiejcie się, jak ja czasem to robię). Jeśli ktoś liczy na romantyczna historie, pełną wyznań i miłości... Wypad stąd. Opowiemy raczej o zatrutej miłości dwóch światów która całkowicie je pogrąży. Zapraszam miłośników rzezi ^^

Susan rozejrzała się po przerażonych oczach wlepionych w jej ręce. Czuła to, czuła jak się jej bali. Napełniało ją to czystą euforią. Usłyszała przeciągły gwizd. Spojrzała zirytowana na pomocników, grzebali się i to strasznie.

-Ruszać się zasrańcy zaraz zjadą się psy.-warknęła głośno.

Kobieta w rogu sali zaczęła cicho łkać. Suzi podeszła do niej i ukucnęła.

-Boi się pani?-spytała troskliwym głosem.

Kobieta potaknęła, różowo włosa podniosła się. Wycelowała w kobietą z Glock'a 18 i przestrzeliła jej czaszkę.

-Jeszcze ktoś się boi? -zapytała z triumfalnym uśmiechem na ustach.

Dwóch wspólników skończyło pakować torbę. Susan podniosła ją dla pewności. Nie chciała spierdolić tak łatwej akcji, jak napad na bank. Podziękowała wspólnikom. Odeszła dwa kroki, w sekundzie odwróciła się i odstrzeliła ich
-Frajerzy.-powiedziała cicho.

                                                            &

Ben jeździł sobie po okolicy, normalny dzień pracy jak każdy. Znudzony sięgnął po pączka. Zanim zdążył go ugryźć, z radia wydobył się głos jego przyjaciela.

-Do wszystkich jednostek. Napad na bank przy Baker street 14. Napastnicy zatrzymali w środku 28 cywili. Zgłoście się.

Ben sięgnął po radio, odłożył pączka.

-Tu ben zgłaszam się, będę tam za 7 minut.-powiedział szybko i się rozłączył

Uśmiechnął się i nadepnął pedał gazu, jeśli mu się uda to ten tydzień będzie mógł cały przepić. Włączył radio i mknął przez ulice. Nie wiedział co go czeka.